Do zobaczenia, Północy!

Dziś w nocy wróciłem do nasiąkniętego wodą i brzęczącego komarami Briańskiego Lasu. Zdążyłem odwyknąć od ciemnych nocy, a tutaj ciemności są egipskie: po raz pierwszy od półtora miesiąca musiałem włączyć reflektory, przedzierając się przez błotnistą rozjechaną drogę gruntową — ostatnie sześć kilometrów mojej podróży. W trasie liczącej łącznie siedem tysięcy kilometrów mój kamper ani razu mnie nie zawiódł, wszystko chodzi jak należy. Teraz wiem, co trzeba jeszcze skorygować, doszlifować przed wielką wyprawą. 

Jeśli chodzi o fotografowanie, to udało mi się popracować na trzynastu obszarach chronionych: w siedmiu parkach narodowych (Park Narodowy Pojezierza Smoleńskiego, Siebieski Park Narodowy, Park Narodowy „Ładoskie Szkiery”, Wodłozierski Park Narodowy, Kienozierski Park Narodowy, Park Narodowy „Paanajarwi”, Park Narodowy „Rosyjska Północ”), w czterech rezerwatach (Rezerwat Dolnoświrski, Lapoński Rezerwat Biosfery, Rezerwat Kandałakszański, Darwinowski Rezerwat Biosfery) i w dwóch zakaznikach federalnych (Kiżskij, Riemdowskij). Generalnie robiłem zdjęcia na potrzeby projektu „Rezerwaty Rosji z lotu ptaka”.

Na zdjęciu powyżej: wyspy Rezerwatu Kandałakszańskiego na Morzu Białym.

Monastyr Świętego Cyryla Biełozierskiego podczas białej nocy; Park Narodowy „Rosyjska Północ”.
Poranna mgła opuszcza pokryte tajgą brzegi jeziora w Rezerwacie Lapońskim; obwód murmański.
Bagniste brzegi rzeki Nowguda w Wodłozierskim Parku Narodowym; Karelia.

W Parku Narodowym „Pomorze Oneskie”

W ostatnim wpisie opowiadałem o bezlitosnej wycince resztek starodrzewów porastających międzyrzecze Dwiny i Pinegi. Wielu pytało, czy istnieje jakiś skuteczny sposób, by ocalić takie lasy. Istnieje. Biorąc pod uwagę obowiązujące w Rosji przepisy prawne, można mówić praktycznie tylko o jednym takim sposobie. Aby ocalić las od wycinki, można nadać mu status obszaru chronionego. Czyli zakaznika (rezerwatu czasowego), zapowiednika (rezerwatu), parku narodowego, parku natury. Podkreślę, że obszar chroniony może skutecznie ocalić las od wycinki, ale nie od klęsk żywiołowych, takich jak pożary, osuwiska, lawiny śnieżne. W Rosji obszary chronione mogą mieć znaczenie federalne, regionalne i lokalne. W przypadku międzyrzecza Dwiny i Pinegi obszar chroniony byłby regionalnym zakaznikiem krajobrazowym, którego reżim pozwalałby na tradycyjne użytkowanie, w tym polowanie i połów ryb.

Obecnie w Rosji ochronie prawnej podlega bardzo mała część starodrzewów: niewiele ponad 5% znajduje się w granicach federalnych obszarów chronionych. W obwodzie archangielskim mamy dwa takie obszary: Park Narodowy „Pomorze Oneskie” i niewielki Rezerwat Pineżański. Pierwszy z nich, utworzony stosunkowo niedawno — w 2013 roku, chroni znaczną część starodrzewów porastających północną część Półwyspu Oneskiego. Jednak większa część pierwotnych masywów leśnych znajduje się poza granicami parku, nie udało się ich włączyć w jego obszar. Dlatego też w centralnej części Półwyspu Oneskiego odbywa się taka sama zagłada lasów jak w międzyrzeczu Dwiny i Pinegi.

„W etot kraj tajożnyj tolko samolotom możno doletietʹ…” (‘Do tej krainy porośniętej tajgą tylko samolotem można dolecieć’ — słowa znanej rosyjskiej piosenki).

Dotarcie do starodrzewów parku okazało się nie takie łatwe. Co nie dziwi: gdyby można było tutaj łatwo trafić, tajga zniknęłaby, zanimby powstał park.

Musiałem zostawić samochód ekspedycyjny w Archangielsku i przypomnieć sobie, jak się lata „antkiem”. Rejsy do nadmorskich wsi Półwyspu Oneskiego odbywają się trzy razy w tygodniu. Studiując przed wyprawą mapę parku, zdecydowałem, że chcę się dostać nad jezioro Bolszoje Wygoziero (nie mylić z karelskim jeziorem Wygoziero!) i jego okolice, gdzie parę lat temu naukowcy odkryli wiekowe drzewa: ponad 300-letnie świerki i ponad 400-letnią sosnę (dane stąd). Kupiliśmy bilet do najbliższej osady ludzkiej — nadmorskiej wsi Letniaja Zołotica. Ale nie udało się nam tam polecieć z powodu zalegającej nad wsią gęstej mgły. Na drugi dzień mgła nad wsią nadal wisiała i wymieniliśmy bilety na Łopszeńgę, mając nadzieję, że uda nam się dotrzeć do Zołoticy drogą lądową. I udało się. Osiemdziesięciokilometrowy odcinek wzdłuż wybrzeża pokonaliśmy traktorem, UAZ-em, wszędołazem własnej konstrukcji i pieszo, w większości mając za towarzyszy ulewny deszcz i silny sztorm nad morzem. Trzy noclegi w drodze. Temperatura w te dni wahała się pomiędzy pięcioma i dziesięcioma stopniami ciepła. Oj, surowy bywa półwysep w środku lata!

Pod skrzydłami samolotu i niskimi chmurami — ta sama pierwotna tajga.

Nadmorska Łopszeńga — punkt startowy naszej trasy na półwyspie.

Przed niepogodą chroniliśmy się w takich oto chatkach myśliwskich. Na zdjęciu: nasz przewodnik po parku, ornitolog Albiert Bragin. Obserwuje, jak rybołów łowi w morzu wachnię i taszczy ją do swojego gniazda. Podziękowania dla Alberta i innych pracowników parku za pomoc w poszukiwaniu lasów pierwotnych!

Stare, gęste lasy świerkowe wychodzą wprost na brzeg Morza Białego. Korony świerków rosnących z samego przodu mają kształt flagi, one jako pierwsze biorą na siebie uderzenia żywiołów.

Letniaja Zołotica.

Dalej przez moczary można poruszać się tylko pieszo lub wszędołazem własnej konstrukcji, zwanym po rosyjsku karakatem. To bardzo popularny środek transportu na północnym zachodzie Rosji, gdzie jest mnóstwo bagnistych terenów. W obwodzie wołogodzkim widywałem całe chałupnicze montownie takich pojazdów. Kosztuje takie monstrum 200 tys. rubli, a przewieźć może 2-3 osoby i nieduży ładunek.

Przy ścieżce prowadzącej nad jezioro Bolszoje Wygoziero można ujrzeć sosny z wyrytymi napisami. Ten został zrobiony 110 lat temu. Już wtedy sosna była rosłym drzewem.

A tu już w ogóle pozaprzeszły wiek!

Równie wiekowe świerki.

Świerki rosną na terenach bagnistych, gdzie przyrost roczny jest znikomy, dlatego ich pnie mają niewielką średnicę. Ale ich wiek można szacować — na podstawie mapy taksacyjnej — na ponad dwieście lat.

Las tutaj nie był nigdy wycinany, zachodzi tu naturalna wymiana pokoleń drzew…

Nasz Susanin przewodnik. W ubiegłych stuleciach brak dróg chronił owe ostępy leśne od wycinki. Obecnie zaś, kiedy możliwości tworzenia potrzebnej infrastruktury drogowej są praktycznie nieograniczone, przyszłość tutejszych lasów zapewnia reżim parku narodowego.

Rzeka Chołka w otoczeniu lasów i mszarów.

Wieczorem 9 lipca zdarzył się cud: deszczowe chmury się rozproszyły i na kilka godzin zapanowała ładna pogoda. Udało mi się wzbić dronem na wysokość pięciuset metrów, żeby zrobić rozległą panoramę pierwotnej tajgi porastającej okolice jeziora Bolszoje Wygoziero. Ale następnego ranka znowu przyszedł deszcz i nie ustał aż do naszego powrotu do Archangielska…

Mgieł ciąg dalszy. Tym razem kamczackich

Bardzo lubię fotografować to, co ulotne; to, co można ujrzeć przez krótką chwilę podczas zmiany pogody, zmiany dnia w noc i nocy w dzień, zmiany jednej pory roku w drugą. To może być niebieski mrok przed wschodem i po zachodzie słońca, poranny szron na jagodach brusznicy, promień słońca przeświecający zza gęstych chmur, plama światła na zboczu góry, oszronione porannym mrozem konie na skraju mojej wsi. Efemeryczne letnie mgły poprzedzające słoneczny letni dzień to jeden z moich ulubionych tematów. Ostatnio prezentowałem rozpływające się w słońcu mgły sfotografowane w Rezerwacie „Briański Las”, dziś czas na poranne letnie mgły z drugiego końca mojego kraju.

Na górnym zdjęciu widnieje Jezioro Kurylskie położone w Zakazniku Południowokamczackim. Na pierwszym planie widać krater Wulkanu Iljinskiego. Kilka jaskrawoczerwonych pikseli na skraju krateru po prawej stronie zdjęcia to ja, a ściślej rzecz biorąc: kurtka, którą miałem na sobie :) Żeby znaleźć się w kraterze o świcie, musiałem cały poprzedni dzień wspinać się na szczyt wulkanu, obładowany ciężkim plecakiem. Ale poranek był tego wart! Mgła rozproszyła się tak szybko, że zdążyłem zużyć jedynie dwie baterie w dronie, z czterech przyniesionych.

Z tym zdjęciem było znacznie łatwiej: drona puszczałem z osady strażników na przylądku Trawianoj. Pod cienką warstwą mgły widnieją meandry rzeki Chakycyn — największej rzeki wpadającej do Jeziora Kurylskiego.

U dołu zdjęcia można dostrzec pod warstwą mgły przylądek Trawianoj i dachy zabudowań w osadzie strażników.

Kędzior mgły.

Wyspy Samangi położone na Jeziorze Kurylskim.

Mgła w dolinie rzeki Oziornaja, wypływającej z Jeziora Kurylskiego i kończącej swój bieg w Morzu Ochockim.

Rzeczka Wyczinkija. Białe punkciki to mewy, a ciemne — niedźwiedzie wypatrujące płynących na tarło łososi.

Zdjęcia zamieszczone w tym wpisie zostały zrobione z lotu ptaka, aparat znajdował się nad warstwą mgieł. Mam nadzieję, że w kolejnym wpisie pojawią się zdjęcia zrobione z ziemi, w gąszczu mgieł :)

Kienozierski Park Narodowy. Poczozierskij pogost z lotu ptaka.

Piękno doskonałe stworzone rękami naszych przodków i ocalone dzięki wysiłkowi współczesnych pokoleń.

W rezerwatach i parkach narodowych Rosji chroniona jest nie tylko dzika przyroda, ale także unikatowe obiekty historyczne i kulturowe, poczynając od malowideł naskalnych z okresu paleolitu w Jaskini Kapowej (rezerwat „Szulgan-Tasz” w Baszkirii), a na ziemiankach partyzanckich w Rezerwacie „Briański Las” kończąc.

Na zdjęciach widnieje świeżo odrestaurowany kompleks świątynny Poczozierskij, położony na obszarze Kienozierskiego Parku Narodowego we wsi Filippowskaja, w obwodzie archangielskim. Kompleks ten, będący zabytkiem architektury XVIII wieku, stoi na grzędzie morenowej rozdzielającej jeziora Poczoziero i Swiatoziero.

Kienozierski Park Narodowy — oprócz nieustannej troski o liczne wiekowe czasownie i zabytki kultury ludowej znajdujące się na jego terytorium — na przestrzeni ostatnich lat prowadził skomplikowane i kosztowne prace nad renowacją skazanych niemalże na zagładę dwóch kompleksów świątynnych: Porżenskij pogost i Poczozierskij pogost. Ogromne słowa uznania należą się załodze Parku i jego dyrektorowi Jelenie Szatkowskiej.

Część kompleksu świątynnego — mała, czynna przydrożna czasownia św. Kiryka i Julity.

Czuchraje z lotu ptaka

Oto wieś Czuchraje, w której mieszkam. Obecnie liczy zaledwie kilku stałych mieszkańców.

Solidny budynek w środku kadru to stacja terenowa Rezerwatu „Briański Las”. Dzięki temu budynkowi Czuchraje nazywane są żartobliwie ekologiczną stolicą Briańszczyzny. Tutaj bowiem często odbywają się konferencje i seminaria poświęcone ekologii, tutaj organizowane są letnie obozy, szkoły i praktyki studenckie. Tutaj goszczą też całkiem liczni w okresie letnim turyści. Dekadę temu jeden z badaczy nazwał ów budynek żartobliwie „świątynią słońca” — nazwa się przyjęła i jest powszechnie używana.

Widoczny w środku kadru staw to zbiornik przeciwpożarowy. Zasiedliły go liczne karasie i liny, na które polują tu bociany białe i czarne oraz czaple. Przy drodze dostrzec można kopę siana, które służy jako dodatkowa karma dla saren. Zimą można je obserwować prosto z okien stacji.

Zapisz